ZAGADKA NR 31 KLASY I– III
Rozpoznaj książkę po fragmencie:
„Tata Bartusia postanowił wziąć udział w maratonie. Co było tym bardziej zaskakujące, że nigdy wcześniej nie trenował. Teraz jednak codziennie po przyjściu z pracy zakładał dres – i biegał tam i z powrotem po osiedlowych alejkach. „Biegał” – to za dużo powiedziane. Przez pierwszych pięć minut truchtał, a potem już tylko powłóczył nogami – nie zapominając jednak o sportowej minie.
– A może powinieneś przełożyć start na przyszły rok?… – zaproponowała nieśmiało mama. Tata jednak nie chciał o tym słyszeć.
– Maraton dopiero za miesiąc – wysapał ciężko. – Do tego czasu będę biegał jak na skrzydłach!…
Bartuś spojrzał pytająco na mamę. Jak na skrzydłach?!…
– To znaczy lekko, szybko, bez zmęczenia… – westchnęła mama patrząc na znikającego za blokiem tatę. Nie mogła uwierzyć w ten miesiąc…
Jakież więc było jej zdumienie, gdy po chwili ujrzała swego męża biegnącego z powrotem – i to w wielkim tempie. Za nim – jeszcze szybciej – pędził bulterier sąsiadów.
– To jest właśnie bieg jak na skrzydłach?… – upewnił się Bartuś.
– Prawie… – wyjąkała mama. – Trochę za mało w nim radości… „
Odpowiedź do zagadki nr 30: „Skrzydlatek” Joanny Papuzińskiej
ZAGADKA NR 31 KLASY IV– VI
Rozpoznaj książkę po fragmencie:
„ Kuki usiadł na kamiennym mostku. Myślał, że powinien jakoś pomóc rodzicom, choć zupełnie nie wiedział, jak to zrobić… Nagle zerwał się. Chwycił kawałek cegły leżący na chodniku i wbiegł na most. Napisał na nim wielkimi literami „Supermuzycy szukają pracy”. I dopisał numer telefonu mamy.
– Mogę to napisać wszędzie. Na każdej ulicy! Chciał pobiec na drugą stronę mostu, kiedy coś zauważył. Rzeką płynął dziwny przedmiot. Ponad wodę wystawała tylko mała część, coś czerwonego i błyszczącego, a reszta kryła się pod powierzchnią. Chłopiec wychylił się przez barierkę i patrzył uważnie. Czerwony przedmiot co chwila znikał pod wodą i znów się wynurzał. Kuki przypomniał sobie, jak w jednym filmie chłopak wyłowił kufer z mumią. Miała złotą koronę. Ale potem ożyła i pożarła pół Nowego Jorku… Czerwone „niewiadomoco” zbliżało się. Kuki położył się na mostku i wyciągnął rękę. Na szczęście most był niski i do wody było niedaleko. Wychylił się jeszcze mocniej, omal nie wpadając do rzeki, ale wciąż nie mógł dosięgnąć przedmiotu. Już myślał, że mu ucieknie, kiedy ten nagle zatrzymał się i podpłynął wprost do jego ręki. Kuki złapał go i z trudem wyciągnął z wody. Był rozczarowany. To nie był żaden skarb, tylko zwykłe krzesło. Ale wyglądało jak nowe. Czerwony lakier lśnił w słońcu. Kuki wytarł siedzisko rękawem bluzy i usiadł. Poczuł coś dziwnego, jakby przeszedł go lekki prąd. – Skąd masz to krzesło? Obrócił się. Z zielonego domu wybiegł Filip. Za nim wyszła Tośka.
– Skąd je masz?
– Wyłowiłem.
– Zostaw tego śmiecia. Wracamy, bo ciotka zaraz przyjdzie.
– Ja je zabiorę do domu – powiedział stanowczo Kuki.
– Zgłupiałeś? Po co?
– Jak teraz jesteśmy biedni, to musimy zbierać różne rzeczy.”
Odpowiedź do zagadki nr 30: „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina
ZAGADKA NR 31 KLASY VII– VIII
Rozpoznaj książkę po fragmencie
Wypakowywanie nawet niewielkiej ilości rzeczy z brązowej walizki zawsze wydawało się Gilly stratą czasu. Nigdy nie wiedziała, czy zostanie gdzieś dostatecznie długo, żeby się to opłacało. Można było jednak jakoś zabić czas. Komoda miała dwie małe szuflady na górze, cztery większe pod nimi. Gilly włożyła bieliznę do jednej z mniejszych szuflad, a bluzki i dżinsy do większej, później z dna walizki wyjęła fotografię. Z tekturowej oprawki przez plastykową osłonę śmiały się do niej, tak jak zawsze, ciemne kobiece oczy. Błyszczące czarne włosy okalały twarz łagodnymi, starannie uczesanymi falami. Kobieta wyglądała jak gwiazda z jakiegoś telewizyjnego programu, ale nią nie była. Proszę – w rogu było napisane: Dla mojej ślicznej Galadriel, będę Cię zawsze kochać. „Napisała to dla mnie – powiedziała sobie Gilly, jak zawsze, kiedy oglądała zdjęcie – tylko dla mnie”. Odwróciła ramkę. Ciągle był tam mały kawałek klejącej taśmy z nazwiskiem: Courtney Rutherford Hopkins. Gilly przygładziła swoje słomiane włosy, jeszcze raz odwracając zdjęcie. Nawet zęby miała piękne. Przecież dziewczyny powinny być podobne do matek. Słowo „matka” poruszyło jej coś głęboko w sercu. Znała ten niebezpieczny sygnał. Gwałtownie wepchnęła fotografię pod bluzki i zatrzasnęła szufladę. To nie pora, żeby się rozklejać. Zeszła na dół.
– Jesteś, złotko. – Pani Trotter obróciła się od zlewu. – Może byś mi pomogła w przygotowaniu sałaty?
– Nie. – O! Punkt dla Gilly.
– Cóż… – Pani Trotter przeniosła ciężar ciała na lewą nogę, nie odrywając wzroku od marchewki. – William Ernest ogląda Ulicę Sezamkową w telewizji.
– Och, Boże, uważasz mnie za psychiczną, czy co?
– Psychiczną? Pani Trotter przeszła do kuchennego stołu i zaczęła krajać marchewkę na małej okrągłej desce. – Tępą, głupią. – Nic takiego nie uważam.
– To dlaczego, do diabła, mam oglądać jakiś kretyński serial?
– Posłuchaj, Gilly Hopkins. Jedną rzecz musimy sobie od razu wyjaśnić. Nie pozwolę, żebyś się wyśmiewała z tego chłopca.
– Wcale się z niego nie wyśmiewam. „O czym właściwie ta kobieta mówi? Przecież nic nie mówiłam o chłopaku”
Odpowiedź do zagadki nr 30: „ Dziady. cz.2” Adama Mickiewicza